To, co najważniejsze, dzieje się tutaj.


Nierówne, wybrukowane uliczki, które sprawiają, że to jedyny moment, gdy muszę iść z głową w dół. Kamienice z historią, skryte balkony, które zauważam w ostatnim momencie. Wąskie uliczki, gdzie co jakiś czas słyszę stukot obcasów idącej kobiety...
To te drobiazgi sprawiają, że uwielbiam tam wracać. Omijam turystyczne atrakcje, nie piję kawy w kawiarni zaraz przy rynku. Wybieram miejsca, gdzie ludzi jest mniej, a klimatu więcej. Gdzie hałas nie zagłusza moich myśli, a docenianie najmniejszych rzeczy przychodzi samoczynnie.
To właśnie życie według duńskiej filozofii szczęścia Hygge sprawia, że zauważa się codzienne przyjemności. Pyszną kawę w pięknym miejscu, poprawę pogody, gdy nagle przestaje padać, przepyszne Risotto (a nawet dwa... :) ) i wspólne chwile, które możemy celebrować, bo cały dzień jest tylko dla nas.
Wielkanoc spędziłam w wiecznym mieście, przepełnionym historią i tradycją. Kazimierz po raz kolejny mnie nie zawiódł.







Przepiękne i patrząc po wyglądzie dań przygotowywanych na żywo, również przepyszne miejsce, do którego tym razem, wstąpiliśmy tylko na kawę.








         



Kraków - do zobaczenia latem!
A.